niedziela, 20 grudnia 2015

I. Driving Home for Christmas

     Przed sobą miałam przystojnego i zarówno miłego mężczyznę, który ciągle się do mnie uśmiechał, zadając mi kolejne pytania. Za nim w ścianie znajdowała się szyba, a za nią jeszcze jeden mężczyzna, niski i łysy, ale również miły, który zajmował się wszystkimi konsolami. Na głowach mieliśmy wszyscy olbrzymie słuchawki, a przed nami stały profesjonalne mikrofony.
- Rosa, czego życzyłabyś naszym słuchaczom na święta? – zapytał mężczyzna.
- Przede wszystkim, by spędzili je w gronie najbliższych. Życzę wszystkim pełnych miłości i radości, zdrowych i najcudowniejszych Świąt Bożego Narodzenia.
- Oczywiście podłączam się pod te słowa i serdecznie dziękuję za rozmowę. Przypominam, gościem dzisiejszego wieczoru była młoda i utalentowana aktorka Rosa Barrios – powiedział do mikrofonu. – Żegnamy się z Rosą, a mnie usłyszycie po krótkiej przerwie. – Dodał i zdjął słuchawki, dając znak drugiemu mężczyźnie by włączył muzykę. – Naprawdę jestem ci wdzięczny, że udało ci się znaleźć dziś chwilę czasu by tutaj przyjść. – Zwrócił się do mnie.
- Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się i również zdjęłam słuchawki. Odwiesiłam je na swoje miejsce i odsunęłam się od stolika. – To była sama przyjemność, naprawdę.
- No cóż, nie będę cię zatrzymywać, bo pewnie bliscy na ciebie czekają. Jeszcze raz dziękuję i życzę Wesołych Świąt.
- Dziękuję i wzajemnie. – Uścisnęłam jego dłoń i podniosłam się. Wyszłam z pomieszczenia na główny korytarz, który był prawie pusty. Została tu tylko garstka osób, która miała troszczyć się o swoich słuchaczy. Praca w święta, coś niefajnego, ale potrzebnego w wielu przypadkach.
Zjechałam windą na parter i odebrałam z szatni swoją kurtkę i torebkę. Pożegnałam się z portierem i wyszłam z potężnego biurowca. Na zewnątrz od razu powitał mnie mroźny powiew. Prawdziwe białe i zimne święta, które ostatnimi czasy są olbrzymią rzadkością. Zapięłam swój krótki płaszczyk, a na głowę nałożyłam ciepłą, puchową czapkę. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Nigdzie się nie śpieszyłam, bo do czego? Do pustego mieszkania? Do telewizji i Kevina, laptopa i masy maili z życzeniami od fanów, do odgrzewanej kolacji z mikrofali?
  Wybrałam drogę przez park. Wszędzie leżało mnóstwo śniegu, a światła lamp rzucały na niego blask, przez co wyglądał jak błyszczące kryształki.
Dostałam SMS od znajomego z planu z życzeniami i dopisał, że słuchał mnie w radio. Szczerze? Dziennikarz pytał mnie o to jak spędzę moje święta i jak mi idą przygotowania. Ja najzwyczajniej w świecie zmyśliłam, że spędzę je z najbliższymi, że wszystko jest gotowe i że będzie cudownie. Guzik prawda. Będę siedzieć sama w mieszkaniu, gdzie postawiłam pierwszy raz w swoim życiu plastikową i już gotową choinkę.
  Krocząc zaśnieżoną alejką, zobaczyłam wysokiego mężczyznę, ubranego w płaszcz z postawionym kołnierzem. Podniósł się z ławki i ruszył w tą samą stronę, w którą zmierzałam. Troszeczkę zaskoczył mnie widok eleganckiego mężczyzny w takim miejscu i o tej porze, w taki dzień. Wszyscy siedzieli już w domach i spożywali świąteczną kolację.
  Chwilę później przechodziłam obok ławki, na której wcześniej siedział. Usłyszałam melodię i spojrzałam na nią. Pomiędzy szczeblami leżał przyblokowany telefon z podświetlonym wyświetlaczem, z którego dochodził dźwięk. Na ekranie widniało zdjęcie uśmiechniętej kobiety, a pod nim napis „Mama”. Telefon musiał należeć do mężczyzny przede mną, więc zabrałam go i zaczęłam za nim biec.
- Proszę pana! Niech pan poczeka! – zawołałam. – Pana telefon!  - zatrzymał się i odwrócił. Byłam już przy nim i chciałam się zatrzymać, ale jak na złość poczułam śliskie podłoże. W ratunku złapałam się jego ramienia, ale w skutku oboje wylądowaliśmy na chodniku. Ja na zimnym lodzie, a on na mnie. Nasze twarze praktycznie dzieliło kilka centymetrów. Nawet w takiej postawie musiałam stwierdzić, że był przystojny. Zawsze miałam słabość do mężczyzn z zarostem. Jego niebieskie oczęta wpatrywały się we mnie jakby po raz pierwszy widziały drugą osobę. Miał piękne oczy, ale… Wydawały się smutne. – Komórka – wyszeptałam, a on jakby nagle się ocknął i kilka razy zamrugał.
- Przepraszam – wymruczał i podniósł się, po czym podał mi dłoń, by pomóc. Gdy już wróciłam do pionu, podziękowałam i oddałam mu telefon. – I dziękuję. – Skinął głową.
- Ktoś próbował się do pana dodzwonić, inaczej bym go nie znalazła – powiedziałam niepewnie. Miałam wrażenie, że go kojarzę. Skądś go znałam, ale na razie nawet nie mogłam skupić na niczym swoich myśli. Znów na mnie spojrzał, a ja poczułam się lekko nieswojo.  – Życzę wesołych świąt. – Uśmiechnęłam się do niego lekko i skinęłam głową.
- Wzajemnie – odpowiedział tym samym. Wyminęłam go i ruszyłam. Obejrzałam się jeszcze za siebie. Mężczyzna został na swoim miejscu, wpatrując się w ekran komórki. Przez chwilę pomyślałam o nim jako o dziwaku, ale jednak wyrzuciłam to z głowy. Były święta, a nie każdy uważał je za cudowny czas. Bywały wyjątki i możliwe, że sam nim był, stąd jego zachowanie.

Przekroczyłem próg niewielkiego marketu, który jeszcze był otwarty. Nie było w nim prawie nikogo. Dwie kasjerki i kilka osób, przewijających się pomiędzy półkami. Zabrałem koszyk i ruszyłem w poszukiwaniu kilku produktów. Najpierw uderzyłem prosto do działu z napojami i zabrałem dwa kartony owocowych soków. Następnie dział z przyprawami i sosami, skąd zabierałem słoik z sosem i saszetkę z bazylią. Przeszedłem na stanowisko obok i już z daleka zobaczyłem niewysoką szatynkę z jasnymi końcówkami włosów, w ciemnym płaszczyku, a jej charakterystyczna czapka wystawała z koszyka. Była drobna i niewysoka. Wspinała się na palcach by dostać paczkę makaronu, która stała na najwyższej półce i w dodatku była przesunięta dalej do ściany. Podszedłem bliżej i sięgnąłem bez problemu po dwie paczki. Wręczyłem jej produkt, a drugi wrzuciłem do swojego koszyka. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
- Dziękuję  – odparła cicho. – Teraz to pan pomaga mi. – Wysiliła się na delikatny uśmiech.
- W porządku, to nic takiego. – Skinąłem głową. – W końcu trzeba sobie pomagać. – Również lekko się uśmiechnąłem. – Jeszcze raz, wesołych świąt. – Dodałem, a ona odpowiedziała mi, znów posyłając delikatny uśmiech. Wyminąłem ją, kierując się pomiędzy inne alejki sklepu. Jej twarz wydawała mi się być znajoma. Jakbym kiedyś już ją widział, ale nie mogłem przypomnieć sobie gdzie. W dodatku miała coś w sobie. Coś co było mi znajome, a jednak całkiem nowe. Coś czego nie rozumiałem.
Gdy byłem już przy kasie, ona wychodziła ze sklepu. Spakowałem te kilka rzeczy do jednorazowej reklamówki i pożegnałem się z ekspedientką, która ewidentnie nie wyglądała na zadowoloną. Nie dziwiłem się wcale. Była wigilia, a ona musiała siedzieć w pracy. Wyszedłem i dosunąłem zamek swojego płaszcza do końca. Przed sobą zobaczyłem znajomą sylwetkę. Dziewczyna w czarnym płaszczyku, puchatą czapką i reklamówką w ręce, szła wpatrzona w wyświetlacz swojego telefonu. W pewnym momencie zeszła z chodnika, by przejść na drugą stronę. Zza zakrętu wyłonił się samochód, który rozpędzony pędził na parking. Mało myśląc rzuciłem się w jej stronę. W ostatnim momencie pociągnąłem ją do siebie, tuż sprzed jasnych reflektorów pojazdu. Jednocześnie rozległ się jej pisk, pisk kół hamującego samochodu i huk… Tak, tym razem to ja położyłem się jak długi na zamarzniętym chodniku, a ona centralnie na mnie. Patrzyła na mnie z przerażeniem, szybko oddychając.
- Hej! Nic wam nie jest? – Usłyszeliśmy głos młodego chłopaka, który wysiadł z samochodu. Nawet przez ułamek sekundy, nie odwróciłem od niej wzroku.
- Nic ci nie jest? – zapytałem, a ona pokręciła głową. – Jest okej! – zawołałem i pokazałem mu kciuk uniesiony do góry.
- Przynajmniej tym razem to ja miałam miękkie lądowanie – szepnęła, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Świry. – Zostaliśmy skwitowani przez chłopaka, który wsiadł z powrotem do samochodu i odjechał na parking, przez co na chwilę przestaliśmy i odprowadziliśmy pojazd wzrokiem. Spojrzeliśmy znów na siebie i cicho się zaśmialiśmy.
- Dziś to już trzeci raz. – Zaśmiała się cicho i podniosła, a ja zaraz po niej. – Teraz to ja powinnam cię przed czymś uratować, byśmy byli kwita.
- Nie trzeba – powiedziałem z uśmiechem. – Jestem Gerard. – Wyciągnąłem do niej swoją dłoń.
- Rosa. – Uścisnęła ją. – Zatem dziękuję za ratunek. Inaczej pewnie spędziłabym te święta na ostrym dyżurze.
- Teraz już możesz bezpiecznie wrócić do tych, który na ciebie czekają – odpowiedziałem, a ona zmieszana spuściła wzrok. – Powiedziałem coś nie tak?
- Nie. – Zaprzeczyła od razu i posłała mi lekki uśmiech. – Po prostu i tak wracam do pustego mieszkania. – Wzruszyła ramionami i wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie.
- Samotne święta? – Te słowa jakby z trudem przeszły mi przez gardło. Co roku sam je spędzałem, ale gdy słyszałem o tym, że ktoś inny ma je spędzić sam… Po prosto robiło mi się przykro. – Podobne do moich – dopowiedziałem, a ona spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba się tego nie spodziewała. – Ale wiesz co? Chyba mam pewien pomysł…
  Nie wiem co mnie natchnęło, ale to popłynęło tak naturalnie i automatycznie. Po raz pierwszy od dziesięciu lat poczułem potrzebę kogoś drugiego obok siebie w tym czasie. Nie pomyślałem o rodzinie, która czekała na mnie z nadzieją, a o kimś dopiero poznanym.

     Nie miałam zielonego pojęcia co tutaj robiłam i dlaczego przystałam na tę propozycję, ale… Było naprawdę miło i wcale nie zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy się dopiero poznali. Gerard zaprosił mnie na kolację do siebie, bo nie może być tak, że ktoś spędza ten wieczór sam. Gospodarz z moją drobną pomocą przygotował iście wigilijne danie jakim jest makaron z sosem, by poczuć się niczym główny bohater najsławniejszej świątecznej komedii wszech czasów.
Siedzieliśmy przy stole tuż przy olbrzymim oknie, przez które widać było panoramę miasta. Widać było, że mieszkał tu sam. Mieszkanie było urządzone w typowo nowoczesnym i męskim stylu, ale jednak jakaś kobieta musiała tu czasem przebywać. Jasne donice z dużymi, zielonymi roślinami świetnie współgrały z beżowo-szarymi ścianami i ciemnymi meblami. Gerard nie wyglądał na wielbiciela kwiatów, więc od razu pomyślałam o jego matce lub innej bliskiej mu kobiecie. Nie widziałam tu nigdzie jakiegokolwiek, nawet najmniejszego świątecznego znaku. Tak jakby dla niego ten czas nie istniał.
- Jaka jest twoja historia? – Zapytał, wyrywając mnie z transu. Wbił we mnie wzrok i upił łyk białego wina. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego pytająco. Nie wiedziałam o co mu chodzi. – Dlaczego miałaś być dziś sama? Wybór czy…
- Dużo mnie w tym roku spotkało. – Skrzywiłam się. - Pół roku temu zmarła moja mama, a trzy miesiące temu rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam dwa lata – odparłam.
- A inna rodzina? Dziadkowie, wujkowie albo przyjaciele? – Pytał zainteresowany.
- Moja mama była jedynaczką, a dziadkowie już nie żyją. Ojciec zostawił nas gdy miałam cztery latka i z jego rodziną nigdy nie utrzymywałyśmy kontaktu. – Wzruszyłam ramionami. – Dostałam zaproszenie od przyjaciółki, bym pojechała z nimi w Alpy na święta, gdzie mają domek, ale… - westchnęłam. – Będą tam z rodziną i bliskimi. Nie chciałam wchodzić im w paradę.
- Czyli to miały być twoje pierwsze samotne święta? – Zapytał, a ja skinęłam głową.
- Nie czuję ich wcale, a wcześniej już od początku grudnia wariowałam na ich punkcie. – Uśmiechnęłam się lekko, przywracając w myślach wspomnienia z wcześniejszych lat.
- Przykro mi z powodu śmierci mamy. – Dopił wino, po czym złapał za butelkę i dolał nam obojgu. – Ja już do nich przywykłem.
- Nie wierzę, że sławny i lubiany piłkarz z Barcelony nie ma z kim spędzić świąt. – Wbiłam w niego wzrok, a w jego oczach nagle jakby zapaliły się dwie iskierki.
- Wiesz kim jestem? – Pochylił się nad stołem i podparł na łokciach. Zaśmiałam się cicho.
- Moja mama była zagorzałym kibicem, to dlatego. Oglądałam z nią czasem mecze. Zawsze żartowała, że gdyby nie poznała mojego ojca to zmajstrowałaby mnie, dajmy na to, z takim Maradoną czy Figo. – Uśmiechnęłam się szeroko, a on zaczął się śmiać.
- Więc teraz powiedz mi ty, skąd ja mogę cię kojarzyć? – Spojrzał na mnie tak, jakby chciał prześwietlić mnie całą.
- Z dwóch filmów lub serialu – powiedziałam i upiłam łyk wina. Było przepyszne. – Jestem aktorką – dodałam. – W filmach grałam drugoplanowe role, ale teraz udało mi się zdobyć jedną z głównych ról w serialu.
- Możliwe. – Zamyślił się. – Może strzelę gafę, ale.. – przerwał na chwilę. – Może to ten serial, gdzie młoda prawniczka współpracuje z policjantką? – Przymrużył powieki. – Wybacz, ale ten ostatnio kojarzę. Moja mama z babcią są jego wielkimi fankami – dodał, a ja pokiwałam głową i cicho się zaśmiałam.
- Ja jestem tą policjantką. – Uśmiechnęłam się. – To miłe słyszeć, że komuś się podoba to co robię. – Poczułam się przyjemnie. Często słyszałam od fanów, że serial jest świetny i im się podoba, ale jego słowa podziałały wyjątkowo. – Teraz ty.
- Ja?
- Wspomniałeś o mamie i babci. Powinieneś być teraz z nimi. Czemu więc siedzisz tu ze mną i mówisz, że przyzwyczaiłeś się do samotnego spędzania świąt? – zapytałam, a jego twarz automatycznie pociemniała. Nie widać było już tego uśmiechu i lekkiego rozbawienia. Zobaczyłam smutek i zakłopotanie. W tym momencie cholernie mnie zaintrygował.
Rozdział może niekoniecznie wyszedł taki jak chciałam, ale niech będzie.. Następny już się pisze i muszę przyznać, że podoba mi się bardziej :) 
Pomysł z serialem oczywiście wyssany z palca, tak tylko. 
Cały tydzień przeleżałam chora w domu i zamiast zabrać się za pisanie czy naukę do zbliżającego się egzaminu, ja obejrzałam od początku całe "Chicago Fire". Pochłonęło mnie to całą! Kto zawinił? Ten już dobrze wie ;P

7 komentarzy:

  1. Jest dla nich szansa na uratowanie świąt, a na pewno mogą sobie wzjemnie zapewnić, że już nie będą samotnie siedzieć w czterech ścianach. Nikt w święta nie powinien być sam, prawda? Poza tym fajnie, że Rosa też jest "rozpoznawalnym", lubię taką odmianę, a jeszcze fajniej, że nie jest sławną piosenkarką, czy inną taką, a aktorką. :D
    Hah, a co do słów odautorskich... No cóż ja na to poradzę? XD Czasem każdy tak ma. A ja czekam na ciąg dalszy, a właściwie potrójny odcinek wprost z Chicago. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, tak szczerze to bardzo się cieszę, że Gerard zaproponował jej wspólne spędzenie Wigilii. Może z tego wyniknąć coś naprawdę fajnego. :D Wiesz, że uwielbiam tajemnice, więc nie zdziwi Cię to, że niesamowicie ciekawi mnie Geri. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli wpadasz na kogoś jednego dnia aż trzy razy, to musi być przeznaczenie!
    Rozdział dość tajemniczy, ale nie do końca.. Wiemy już my -czytelnicy, co przydarzyło się głównej bohaterce, teraz czas na Gercia. <3 Czekam na kolejną część, bo jestem naprawdę ciekawa co przydarzyło się jednemu z najprzystojniejszych Hiszpanów XXI wieku.

    Ps. Ostatnio zapomniałam napisać, że cała oprawa bloga jest PRZEPIĘKNA! ♥
    Buźka kochana. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczyłaś mnie :D Nie przypuszczałam, że Gerard zaprosi ją na święta i razem spędzą wieczór. To naprawdę miło z jego strony :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kochana, jestem i ja :*

    Rozdział genialny! Jestem zauroczona Twoimi zdolnościami pisarskimi.
    Hm... wspólne spędzenie świąt? Trochę mnie zdziwił, ale cieszę się bardzo :) Nie mogę się wręcz doczekać kolejnego.
    Czekam z niecierpliwością.

    Buziaki i dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm podoba mi się taki rodzaj opowiadania no i Gerard zaprasza kogos do siebie szok: D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wynn Hotel Las Vegas - Mapyro
    Hotel Description. Wynn Las Vegas is a resort 청주 출장샵 in Paradise, Nevada and features 안성 출장마사지 an outdoor pool. 문경 출장마사지 Wynn Panoramic View King room has a sitting 영천 출장샵 area 계룡 출장샵

    OdpowiedzUsuń